Do ostatniej kolejki pod znakiem zapytania stała kwestia tytułu mistrzowskiego w Słowenii. W decydującym starciu naprzeciw siebie stanęli dwaj bezpośredni konkurenci w walce o trofeum: NK Celje i Olimpija Lublana.
Remis 2-2 był wystarczającym wynikiem, aby to pierwszy w historii tytuł trafił do Celje. Domantas Antanavičius został zatem mistrzem Słowenii, i jest to jedyny Litwin, który może poszczycić się takim osiągnięciem. Co do samego spotkania – tuż przed jego rozpoczęciem postanowiłem zasięgnąć języka w paru miejscach aby mieć jak najlepszy pogląd na sytuację.
„Sezon słoweńskiej ekstraklasy tak się ułożył, że o mistrzostwie zadecyduje bezpośredni mecz w ostatniej kolejce pomiędzy Celje, a Olimpiją Lublana. Wiele osób zapyta: Celje? Z jednej strony to zasłużony dla słoweńskiej piłki ligowiec – Oprócz nich jedynie Maribor nieprzerwanie występuje w tamtejszej najwyższej klasie rozgrywkowej od momentu powstania ligi w 1991 roku. Z drugiej zaś strony nigdy nie zdobyli mistrzostwa, a ich jedynym trofeum postaje Puchar Słowenii, wywalczony 15 łat temu. Nie będzie zbytniej przesady w tym, że ewentualny tytuł dla Celje mozna będzie porównać z mistrzostwem Leicester City sprzed kilku lat. Klub miał w tym sezonie walczyć o utrzymanie, a przed rozpoczęciem stracili najlepszego piłkarza ligi (Rudi Požeg-Vancaš), który odszedł do lokalnego rywala – Mariboru.” – tłumaczył Mateusz Woźniak, znawca ligi słoweńskiej, a prywatnie kibic Olimpiji.
Przed meczem zaskoczenia nadspodziewanie dobrą postawą świeżo upieczonego mistrza Słowenii nie krył także Jan Długokęcki z „Piłkarskich Bałkanów”:
„Olimpija robi chyba wszystko aby nie wygrać tego mistrzostwa, tak samo Maribor. Dwie największe firmy, które powinny wygrywać w cuglach, a zanotowały jakieś głupie potknięcia. Celje zaś to ogólnie taka sportowa miejscowość, gdzieś tam zawsze w okół 3-4 miejsca się obracają. Dla mnie to zaskoczenie, że są teraz na pierwszym. Porównałbym to do biegu gdzie cały czas biegniesz za plecami kogoś, a na ostatniej prostej wyprzedzasz go. Robili swoje, nikt na nich nie liczył, nie sądzę aby przed sezonem ktoś postawił swoje pieniądze na wygraną Celje.”
Nieco inny pogląd na sytuację prezentowali z kolei przedstawiciele Elite Star Agency, której klientem jest Domantas Antanavičius:
„Dobrą postawę Celje nazwalibyśmy niespodzianką, może, przed sezonem. Ale tak jak teraz, żadnego wyniku meczu nie należy tak nazywać. Chłopcy z Celje udowodnili to w trakcie sezonu wygrywając mecze, których wynik nie raz zaskakiwał.
Co do samego Antanavičiusa – w rozmowie z „Bałtyckim futbolem” podziękował za gratulacje i przyznał, że doczekał się wielu telefonów i wiadomości z Litwy w związku ze zdobytym tytułem. Przyznał także, że nie spodziewał się aż tak dużego wsparcia kibiców, którzy na skutek limitu publiczności na stadionie gromadzili się także w okół niego. 21-letni Litwin wystąpił w 9 spotkaniach Prvej Ligi, głównie wchodził z ławki. Ta liczba mogłaby być nieco większa, ale w czerwcu doznał urazu pleców i stracił przez to większość miesiąca. Na boisku spędził łącznie 215 minut co daje średnią 23 na mecz. W przyszłym sezonie te statystyki powinny wyglądać już lepiej, a póki co defensywny pomocnik z Litwy ma podpisaną umowę do końca czerwca 2022.
Dobrych słów pod adresem zawodnika nie szczędzą przedstawiciele wspominanej już Elite Star Agency. Twierdzą także, że Domantas nie miał problemów z odnalezieniem się w nowym kraju i nowej lidze, do której trafił z estońskiego Maardu.
„Domantas przystosował się do Słowenii na boisku i poza nim. Miał po drodze kilka problemów, np. kontuzję, ale teraz czuje się tam jak w domu. Mimo, że jest młodym graczem, ma wystarczająco dużo doświadczenia w grach o stawkę, ponieważ grał już dla reprezentacji narodowej, a także w swoim poprzednim klubie. Domantas z punktu widzenia naszej agencji to cenny gracz, w firmie jest oceniany jako bardzo perspektywiczny i nie mamy wątpliwości, że zrobi, albo już robi karierę owocną w sukcesy.”
fot. Elite Star Agency