Piłka nożna kocha takie historie jak ta, która przydarzyła się dobrze znanemu nam Eduardsowi Višņakovsowi. Po poważnej kontuzji i rocznej przerwie były gracz m.in. Widzewa Łódź i Ruchu Chorzów powoli staje na nogi. Wczoraj w spotkaniu swojego Szachciora Soligorsk wszedł w 77. minucie na boisku w przegranym 0-5 meczu z włoskim Torino. Wcześniej zadebiutował też w pucharze.
Ostatni mecz
4. listopada 2017 roku. FK Jelgava pokonuje 1-0 RFS Ryga, zabierając tym samym stołecznemu zespołowi możliwość debiutu w europejskich pucharach. Czwarte miejsce, ostatnie premiowane awansem, RFS przegrał bilansem spotkań bezpośrednich. W tym spotkaniu 59. minut rozegrał Eduards Višņakovs, zmienił go Białorusin Leonid Kovel. Były napastnik z ekstraklasowych boisk nawet nie przypuszczał, że będzie to jego ostatni mecz aż do 26. czerwca 2019. Właśnie wtedy Łotysz pierwszy raz po 1,5 roku wyszedł na boisko w jakichkolwiek rozgrywkach. Wcześniej musiał pokonać długą drogę aby otrzymać swoją szansę na Białorusi.
Pusty sezon
Przez cały 2018 rok Višņakovs nie znalazł się ani razu w kadrze meczowej RFS-u Ryga. W jakichkolwiek mediach na próżno było szukać informacji o przyczynach takiego stanu rzeczy. W moim przypadku wszystko stało się jasne w marcu 2019, gdy pierwszego wywiadu udzielał mi Kamil Biliński. Okazało się, że Eduards zerwał więzadła w kolanie i trafił na stół operacyjny. Po zabiegu poświęcił wiele miesięcy na rehabilitację. Był problem z jego powrotem na boisko. Na początku 2019 roku również na próżno było szukać jego obecności w RFS-ie. Ledwo upłynęła połowa stycznia i pojawiła się informacja, że Łotysz rozwiązał swój kontrakt z RFS-em. 16 stycznia znalazł nowy klub. Dość niespodziewany.
Pobyt w Tukums
Ambicje występującego w łotewskiej FK Tukums 1. Līdze sięgają wysoko. Od początku mówiło się, że będzie to kandydat do awansu do Virslīgi. Właśnie 16. stycznia ogłoszono, że Eduards Višņakovs trafi do Tukums. Jego brat Aleksejs przeżywający drugą młodość trafił do mistrza Łotwy, zaś młodszy, 29-letni obecnie Eduards, miał trafić na drugi poziom rozgrywek. Niezły zjazd, prawda? Mimo wszystko okazało sie, że pobyt w pierwszoligowcu ograniczył się jedynie do treningów z zespołem. Celem było stopniowe powracanie do optymalnej dyspozycji. Finalnie napastnik nie spędził tam zbyt dużo czasu. Mimo kontuzji 1. Līga była zbyt niskim poziomem dla Višņakovsa.
Wyjazd na Białoruś
26. marca Szachcior Soligorsk oficjalnie ogłosił podpisanie półrocznej umowy z reprezentantem Łotwy. Tym samym Višņakovs nie zdążył zadebiutować w 1. Līdze, która rozpoczynała swoje zmagania 6. kwietnia. W Tukums napasnik spędził niespełna 2 miesiące, bo Szachcior wcześniej testował Višņakovsa. Taki kierunek wydawał się ciekawym wyzwaniem. Za sprawą wicemistrzostwa latem czekały europejskie puchary, a sam Eduards miał okazję stanąć na nogi w dużo ciekawszym otoczeniu niż łotewska 1. Līga.
Wielki powrót
Początkowo nazwisko Višņakovs nie pojawiało się w kadrze meczowej białoruskiego zespołu. W okolicach końca czerwca Łotysz przebywał na ławce rezerwowych, lecz nie wchodził z niej na boisko. Swoją pierwszą szansę dostał wreszcie 26. czerwca 2019, gdzie pojawił się na boisku w Pucharze Białorusi przeciwko zespołowi Smolevichi (2-0). Wszedł na ostatnie 19 minut spotkania. To był pierwszy oficjalny mecz od listopada 2017 roku! 15-krotny reprezentant Łotwy w Pucharze grał drugi raz całkiem niedawno – 4. sierpnia. W wygranym 2-1 spotkaniu z Lokomotivem Gomel Višņakovs zagrał od pierwszych minut! Niestety nie zdołał jeszcze strzelić bramki, ale wszystko przed nim.
Wciąż bez debiutu w lidze
Jedynymi rozgrywkami w których Višņakovs nie zdążył jeszcze zadebiutować w barwach Szachciora są zmagania w ramch ligi białoruskiej. Od końcówki czerwca zaczął pojawiać się na ławce rezerwowych, ale trener jeszcze nie zdecydował się dać szansy gry Łotyszowi. Na to jednak na pewno przyjdzie czas, chyba że z końcem września obydwie strony rozstaną się, bo wówczas upływa termin półrocznej umowy Višņakovsa. Nawet jeśli – do tego czasu powinniśmy jednak zobaczyć Łotysza na ligowych boiskach. Zwłaszcza, że swoją szansę dostał w o wiele atrakcyjniejszych rozgrywkach.
Europejskie puchary
Były zawodnik Widzewa i Ruchu dotychczasowe spotkania Szachciora na arenie międzynarodowej przesiedział na ławce rezerwowych. Zmieniło się to wraz z wczorajszym spotkaniem Białorusinów przeciwko włoskiemu Torino. O samym spotkaniu piłkarze z Soligorska będą zapewne chcieli jak najszybciej zapomnieć, bowiem przegrali na wyjeździe aż 0-5. Dla Višņakovsa był to jednak symboliczny powrót do europejskich pucharów po 7 latach! Ostatnie takie spotkanie rozegrał jeszcze w barwach kazachskiego Szachtiora Karaganda, gdy 24.07.2012 roku wszedł na boisko z ławki w spotkaniu II rundy eliminacji do Ligi Mistrzów przeciwko Slovanowi Liberec. W meczu z Torino na murawie pojawił się w 77. minucie, gdy Szachcior stracił już wszystkie pięć bramek. Niewykluczone, że swoją szansę dostanie w rewanżu, ale jeżeli już to również z ławki.
Perspektywy na przyszłość
Ciężko wyczuć czy białoruski klub przedłuży umowę z łotewskim napastnikiem. Z jednej strony wszyscy wiedzieli jaką drogę przebył Višņakovs, i że jego postawa wymagać musi nieco innej oceny niż w przypadku pozostałych. Z drugiej strony za niecałe 2 miesiące kończy się kontakt Łotysza, a jest on dopiero powoli wprowadzany do zespołu. Wszystko teraz zależy od działaczy białoruskiego klubu, i od tego czy zechcą dać Višņakovsowi jeszcze więcej czasu. Wiele wskazuje na to, że pojawi się on niebawem również i na ligowych boiskach, i zapewne jego postawa w tych meczach będzie zapewne ważnym czynnikiem w kwestii ewentualnego przedłużenia kontraktu. Jeżeli wszystko potoczy się dobrze, to zapewne będziemy jeszcze oglądać Łotysza w barwach Szachciora. Na pewno dobrze by było gdyby Višņakovs zdobył jakaś bramkę.
Fot. fcshakhter.by