Mniej Litwy, więcej Łotwy

Dwa skrajnie różne oblicza zaprezentowały bałtyckie kluby w dzisiejszych starciach eliminacji do Ligi Konferencji. Dla Litwy ten wieczór jest zdecydowanie do zapomnienia, Łotysze natomiast mają powody do radości. 

Ubiegłoroczne demony

Trafić dwa lata z rzędu na tego samego rywala w tych samych rozgrywkach to duża sztuka. Podobnie jak przed rokiem, los ponownie skojarzył ze sobą litewski FK Poniewież i mołdawskie Milsami Orgiejów. I na podobę w pierwszym meczu na Litwie padł remis – wówczas 0-0, teraz 2-2. O wszystkim więc zadecyduje rewanżowa potyczka w Mołdawii. Czy dojdzie do powtórki i Milsami ponownie wygra 2-0, lub jakimkolwiek innym rezultatem?

Przedmeczowym faworytem byli Litwini, którzy w porównaniu do poprzedniej edycji dysponują lepszym zespołem i lepszym trenerem jakim jest Gino Lettieri. Goście z Mołdawii potwierdzili jednak, że są niewygodnym przeciwnikiem dla piłkarzy z Poniewieża i po raz trzeci nie dali im się pokonać, choć po raz pierwszy stracili bramki. Do 51. minuty przegrywali nawet 0-2, a mogło być więcej gdyby gospodarze umieli wykorzystać więcej ze stworzonych przez siebie sytuacji. Słynne piłkarskie porzekadło głosi jednak, że niewykorzystane okazje się mszczą i tak się stało. Podopieczni Letteriego w drugiej połowie oddali inicjatywę graczom Milsami, którzy najpierw złapali kontakt po golu z karnego, a potem w 67. minucie wyrównali.

Bramki: Jovan Čadenović (’17 karny), Ariagner Smith (’48) – Radu Ginsari (’51 karny, ’67).

Macedońska masakra piłą łańcuchową

Hegelmann FC doczekał się dziś wielkiej chwili – zadebiutował dziś w europejskich pucharach co jest największym sukcesem w historii klubu. Niestety wyjątkowość tego momentu zepsuła bez wątpienia porażka 0-5 z wicemistrzem Macedonii Półnonej, KF Shkupi. Pomijając fakt, że całościowo Hegelmann prezentuje się w tym sezonie słabo, i nie dawał żadnych podstaw do bycia faworytem w tym meczu, takie porażki z takim rywalem zwyczajnie nie przystoją. Tu nie ma się nad czym rozwodzić.

Jest to jeden z najgorszych wyników w historii litewskich występów na własnym stadionie w europejskich pucharach. Więcej, bo 0-6 przegrał tylko Ekranas Poniewież z Anderlechtem w 2012 roku. Porażką 0-5 kończyło się także starcie Żalgirisu Wilno z Sevillą 5 lat temu, ale wymieniona dwójka to rywale dużego kalibru. Wtopą na podobnym poziomie może pochwalić się tylko inny zespół z Kowna, Żalgiris, który 3 lata temu również 0-5 przegrał z walijskim TNS. Wyjazdowo bywało jeszcze gorzej. Rekordziści to Atlantas Kłajpeda (porażka 0-8 z Rapidem Bukareszt, 2001) oraz Kruoja Pokroje (także 0-8 z Jagiellonią Białystok, 2015).

Andrius Skerla na pomeczowej konferencji przyznał, że z konieczności musiał przesunąć z lewej strony na środek obrony Aleksandra Levsina, ponieważ przed samym meczem wypadł Hugo Figueiredo. Dodał jednak, że nie jest to usprawiedliwienie dla błędów, które popełniała drużyna. Rywal po prostu skorzystał z prezentów, a dokładniej Renaldo Cephas, który strzelił wszystkie bramki.

Bramki: Renaldo Cephas (’11, ’23, ’45+1, ’56, ’62).

Odczarowana Macedonia

We wtorek Żalgiris Wilno zaledwie zremisował z macedońską Strugą, a opisany wyżej Hegelmann został rozbity przez Shkupi. Z przedstawicielem Łotwy już tak łatwo nie było. RFS w ekstremalnych warunkach pokonał zdobywcę pucharu Macedonii Północnej, FK Makedoniję Dźorcze Petrow. W Skopje panował 39-stopniowy upał, i dla RFS-u był to mecz z gatunku „zagrać, przeżyć i wywalczyć możliwie najlepszy wynik”.

Do Rygi piłkarze RFS-u wracają ze skromną, jednobramkową zaliczką. Jedyną bramkę meczu w 34. minucie strzelił Andrej Ilić. To bardzo cenna zaliczka z trudnego terenu, głównie ze względu na ogromny upał. Sama Makedonija nie stworzyła sobie żadnych groźnych sytuacji, co więcej, nie oddała ani jednego strzłału na bramkę Jevgēņijsa Ņerugalsa, a potem Pāvelsa Šteinborsa. Ten pierwszy został zmieniony w 19. minucie z powodu urazu w nodze, który powstał podczas wyjścia do jednego z dośrodkowań. Za tydzień w Rydze powinno być dużo łatwiej, a RFS może skorzysta z lepszych warunków i odniesie bardziej okazałe zwycięstwo.

Bramka: Andrej Ilić (’34).

Zgodnie z planem

Łotysze odnieśli dziś komplet zwycięstw ponieważ swój mecz wygrali także zawodnicy Rigi FC. Podopieczni Tomislava Stipicia mierzyli się z islandzkim Vikingurem Rejkjavik w obecności 5315 widzów. Według zestawienia, które przygotował dziennikarz Sportacentrs Agris Suveizda jest to 4. najlepszy wynik w historii występów Rigi FC w europejskich pucharach. Najwięcej widzów (7100) przyciągnął rok temu portugalski Gil Vicente. Potyczka z Piastem Gliwice zajmuje w tym rankingu 6. lokatę (3541 osób).

Przez większą część spotkania Riga kontrolowała przebieg meczu i zasłużenie wygrała 2-0. Vikingur siadł już w drugiej połowie, a zauważalny wpływ na to miała szybko stracona bramka po wznowieniu gry. Ridze udało się wypracować zatem bezpieczną przewagę, aczkolwiek na Islandii trzeba będzie zachować maksimum koncentracji. Rok temu szwedzkie Malmö przekonało się, że nie jest tam wcale tak łatwo jak mogłoby się wydawać.

Bramki: (’31 Douglas Aurelio, ’52 Marko Regža).

fot. Riga FC

5 1 głos
Article Rating
Share on facebook
Share on twitter
Subscribe
Powiadom o
guest


0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Logowanie