Dzisiejszy wyjazd do Rygi dla fanów Śląska Wrocław nie będzie zbyt atrakcyjny. Wręcz przeciwnie, to polscy kibice będą największą atrakcją dla Łotyszy. Riga dysponuje skromnym zapleczem kibicowskim i nie będzie miała szans przekrzyczeć przyjezdnych.
Doping na Ridze jest organizowany przynajmniej od 7-8 lat. Mam przez to na myśli osobną grupę fanów, która robi cokolwiek więcej niż kilka okrzyków na cały mecz czy machanie szalikiem. Nie jest to jednak wysoki poziom nawet jak na Łotwę. Zdecydowaną większość Łotyszy na trybunach w trakcie dzisiejszego meczu stanowić będą po prostu widzowie. Oczywiście ucieszy ich bramka Rigi, dobry rezultat, ale nie identyfikują się mocniej z samym klubem.
Ubogi repretuar
Wsparcie kibiców Rigi bazuje na prostych, powtarzalnych okrzykach, najczęściej wpleciona jest w nie nazwa klubu. Na próżno szukać znanych z polskich stadionów rozbudowanych przyśpiewek, kreatywności, wbijania szpilek rywalowi. Doping odbywa się w akompaniamencie bębna lub bębnów i jest to znak charakterystyczny kibiców Rigi. Są one dużo głośniejsze niż oni sami. Dodatkowo w niektórych spotkaniach używają niewielkich flag na kiju. Rzadko bo rzadko ale pojawia się pirotechnika.
Warto dodać, że grupa dopingująca ma zawsze na sobie klubowe koszulki, zazwyczaj bardzo podobne lub ten sam model. Młyn liczy zazwyczaj 20-30 osób, na europejskich pucharach więcej. Zajmują oni osobne, wyznaczone miejsca w sekotrze H na który tylko oni mają wstęp w trakcie meczów ligowych.
Reputacja
Działalność kibiców jest finansowana przez klub. Jeżeli we Wrocławiu pojawi się jakaś niewielka grupa ok. 10 osób, a zapewne pojawi, to będą to wyjazdowicze, którzy będą mieć tę wycieczkę sfinansowaną przez klub. Być może to także powód dla którego aktywni fani mają ten sam model koszulek, dostają je po prostu od klubu, ale to tylko przypuszczenia. W każdym razie informacje o opłacaniu działalności wyniosły się nawet poza Łotwę bo kiedyś żartobliwą uwagę odnośnie tego aspektu przekazywał mi znajomy kibic Żalgirisu Wilno. Ogólnie jest to dość specyficzna grupa.
Słowa „specyficzna” używam także przez pryzmat swoich doświadczeń. Rok temu na zaproszenie kolegi byłem w sektorze kibiców Metty właśnie na meczu z Rigą FC. Po zakończeniu spotkania fanklub Rigi zaczepił nas słowami „thank you for the game”. Niby miłe, ale… kto we własnym kraju dziękuje swoim rodakom (nie wiedzieli, że jestem Polakiem) w obcym języku? I wreszcie, kolejna rzecz, zaraz po tym wydarzeniu pytali się między sobą o wynik meczu. Przypominało to pewien odlot. Po opuszczeniu spotkania dostali karton z jakimiś rzeczami, nie wiem co to było, zapewne kolejny podarunek od klubu.
Dwa światy
Oczywiście nie chcę w tym tekście wystawić tylko złej laurki kibicom Rigi. Nawet biorąc pod uwagę wsparcie klubu, to są, coś robią, jeżdżą na wyjazdy z flagami, krótko mówiąc w jakiś sposób współtworzą łotewską kulturę kibicowską. Nie jest to jednak żaden ciekawy punkt dla polskiego kibica. To fani Śląska będą atrakcją, to o fanach Śląska będzie się mówić. To kolejny z meczów z serii „gramy u siebie”. A fani Rigi? Będą na pewno starali się hałasować bębnami, niczego większego (np. oprawy) bym nie oczekiwał. Kibicowsko to inny świat. W lwiej części bez grup ultras, grup kibicowskich, zgód, kos, meczów derbowych i tym podobnych, choć i czasem zdarzają się wyjątki, oczywiście przy zachowaniu wszelkich proporcji. To już jednak opowieść na inny temat.
fot. Facebook Riga FC fanu klubs