FK RFS nie jest ani pierwszym, ani jedynym łotewskim klubem, który zagrał w fazie grupowej europejskich pucharów. Jednakże żaden zespół z Łotwy nie osiągnął tego dwa razy. RFS ma ten historyczny sukces na wyciągnięcie ręki.
Jeden wygrany dwumecz w Lidze Mistrzów – tylko tyle lub też aż tyle, bo ostatni raz ta sztuka udała się 15 lat temu drużynie FK Ventspils, oraz mały psikus jaki kosowskiemu Ballkani sprawił mistrz Andory – to cały klucz do tegorocznego sukcesu RFS-u w Europie. Zaczęło się od wyeliminowania Larne w bardzo przekonującym stylu: 3-0 u siebie i 4-0 na wyjeździe. Oczywiście mistrz Irlandii Północnej pod każdym względem od Łotyszy odstawał, niemniej z roli faworyta też trzeba umieć się wywiązać, a RFS zrobił to w bardzo wyraźny sposób. Jak wspomniałem wyżej ostatnim łotewskim klubem, który wygrał dwumecz w eliminacjach do Ligi Mistrzów był Venstpils w sezonie 2009/2010 i także awansował do fazy grupowej, wtedy Ligi Europy.
Dużym uśmiechem fortuny w stronę RFS-u był także psikus, który mistrzowi Kosowa sprawił zespół UE Santa Coloma. Andorczycy sensacyjnie wyeliminowali silniejszego na papierze rywala po rzutach karnych, potem w II rundzie eliminacji do LM planowo już odpadli z duńskim Midtjylland i w obliczu porażki RFS-u na tym samym etapie z Bodo/Glimt, los sprawił, że obie drużyny toczą między sobą bój o fazę grupową przynajmniej Ligi Konferencji. Przyznajcie przy okazji sami, że brzmi to dość abstrakcyjnie: walczysz o fazę grupową z mistrzem Andory. To jednak rzeczywistość!
RFS zrobił już pierwszy krok w stronę zapisania się w historii łotewskiej piłki. W Andorze pokonali Santa Colomę 2-0, choć jak przyznał trener RFS-u Viktors Morozs, nie był to łatwy rywal, w dodatku z powodzeniem mógłby w jego mniemaniu walczyć o czołową trójkę w lidze łotewskiej. Wynik mógłby być wyższy ale rzutu karnego nie wykorzystał Jānis Ikaunieks. W każdym razie RFS jest jedną nogą w fazie play-off Ligi Europy i dziś wieczorem na własnym stadionie musi postawić kropkę nad i. Oczywiście nie jest powiedziane, że wszystko musi zakończyć się na Lidze Konferencji. Jeżeli Łotysze pokonają Santa Colomę i przejdą dalej to w kolejnej rundzie czeka cypryjski APOEL. Nie jest to zatem przeszkoda nie do pokonania, a Liga Europy to jeszcze atrakcyjniejsi rywale i oczywiście większe pieniądze.
fot. DeFodi Images