Trałkowanie po łotewsku

Ciężkie czasy nadeszły dla Lechii Gdańsk i jej piłkarzy. Drużyna spisuje się fatalnie, zajmuje ostatnie miejsce w lidze, a sobotni ligowy mecz z Pogonią Szczecin (1-2) był wyjątkowo nieudany dla Kristersa Tobersa.

Zacznijmy może od tego, że 21-latek gra na zupełnie innej pozycji w reprezentacji, a na innej w klubie. Selekcjoner Dainis Kazakevičs najczęściej widzi Tobersa w drugiej linii na pozycji defensywnego pomocnika. W klubie ostatnimi czasy grywa zaś na środku obrony, i raczej nie jest to zbyt udany eksperyment. O ile na początku jeszcze to jakoś wyglądało, o tyle przedwczorajsza potyczka w Szczecinie była żywym dowodem na to, że reprezentantowi Łotwy gra w tej formacji zwyczajnie nie leży.

Najpoważniejszą konsekwencją słabego występu Tobersa był gol Kamila Grosickiego na 2-1. Łotysz rywalizował bark w bark z Pontusem Almqvistem, w efekcie czego obydwaj upadli niedaleko narożnika pola karnego. Tobers nie kwapił się jednak zbyt szybko z podniesieniem się, co jeden z kibiców porównał do pewnego zachowania Łukasza Trałki. Ci, którzy śledzili Ekstraklasę w okolicach 2010 roku wiedzą, że chodzi o tzw. „trałkowanie” z meczu Zagłębia Lubin z Polonią Warszawa, kiedy zawodnika tego drugiego zespołu, wspomnianego Trałkę, zakręcił Iljan Micanski, a piłkarz „Czarnych Koszul” niezbyt chętnie podnosił się z murawy. Obydwie sytuacje do porównania poniżej:

Fot. Pogoń Szczecin

0 0 głosów
Article Rating
Share on facebook
Share on twitter
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Logowanie