Lech Poznań po raz drugi w historii swoich występów w europejskich pucharach wylosował drużynę z Litwy, i po raz drugi był to Żalgiris, choć tym razem nie z Wilna a z Kowna. Po 10 latach fani Kolejorza mieli więc okazję ponownie odwiedzić Litwę, i tym razem był to wyjazd skrajnie odmienny od poprzedniej wizyty.
Udało mi się porozmawiać z jednym z kibiców Lecha, który wybrał się na wyjazd do Kowna i zgodził się udzielić mi kilku informacji przydatnych do tego tekstu.
Tło
Dwumecz Lecha z Żalgirisem Wilno, który miał miejsce 10 lat temu, odbił się szerokim echem zarówno na Litwie i w Polsce. Media miały pożywkę z sensacyjnego wyeliminowania Kolejorza przez Żalgiris, ale także przez wydarzenia około boiskowe. Najpierw w Wilnie Litwini uszkodzili auta Poznaniaków, a na starówce policja zapobiegła starciu wrogich grup kibiców (choć nawet sami fani Żalgirisu wiedzieli, że Lech mógłby bez problemu ich pokonać ze względu na dużą przewagę liczebną). W rewanżu zaś Lech wywiesił duży transparent z hasłem „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem” co oczywiście wzbudziło spore kontrowersje. Fan Żalgirisu z którym jakiś czas temu miałem okazję rozmawiać, stwierdził że gdyby teraz jego drużyna wylosowała w Europie jakikolwiek polski klub, to byłoby spokojnie. No chyba że rywalem miałby być Lech Poznań, to wtedy nie. I mimo że z obydwu stron nie ma jakiejś otwartej wojny, to w przypadku bezpośredniego starcia stare rany na pewno otworzyłyby się na nowo.
Żalgiris Kowno to jednak osobna bajka. Przede wszystkim ruch kibicowski ma tam bardzo krótkie tradycje, bo od końcówki maja 2023. Ostatnią rzeczą jaką potrzebuje taka grupa jest konflikt z dużo liczniejszym i groźniejszym rywalem.
Spokój
Zgodnie z przewidywaniami przed, w trakcie oraz po meczu nie doszło do żadnych incydentów, zarówno z miejscowymi jak i policją. Jak podkreśla mój rozmówca, stróże prawa byli kulturalni i opanowani. Nie robili żadnych problemów nawet gdy ktoś szedł z otwartym piwem przez miasto. Warto w tym miejscu dodać, że litewska policja otrzymała wsparcie z Polski.
Uwagę miejscowych mediów zwrócił pochód kibiców Lecha. Z zaciekawieniem przyglądali się przemarszowi fanów, jednakże w Kownie nie na co dzień zdarza się taki widok. Na dochód większy niż zwykle mogli liczyć także właściciele barów i restauracji zlokalizowanych przy Alei Wolności. Fani Kolejorza opanowali tamtejsze puby i chodzili po mieście całą noc. Lech wygrał 2-1 i awansował dalej, więc powodów do świętowania nie brakowało. Nocne balowanie nie przyniosło żadnych awantur ani zajść. Jedynym zdarzeniem z tamtej nocy, które opisują media, jest przypadkowe, makabryczne znalezisko. Osoba, która ok. 3:50 spacerowała jedną z ulic Kowna natknęła się na zwłoki 19-letniego mężczyzny. Nic zatem o fanach Lecha.
Stadion
Kibice Lecha swoją liczbę oszacowali na 1193 kibiców. Wśród nich nie zabrakło zgodowiczów. Najliczniejsze wsparcie przyszło od Cracovii i ŁKS-u Łódź, pojawili się także sympatycy Arki Gdynia i KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. W przeciwieństwie do wyprawy sprzed 10 lat do Wilna, na przyjezdnych z Polski czekał nowoczesny, odświeżony stadion Dariusa i Girėnasa. Zgodnie z tradycją, jeszcze przed spotkaniem „ozdobił go” fan Lecha i grafficiarz o pseudonimie „Kawu”, który zaraz po wykonaniu dzieła musiał uciekać przed ochroną. Tradycja polega na znakowaniu stadionu rywala Lecha w europejskich pucharach, w Kownie padło na stojącego z szalikiem Koziołka Matołka. Co ciekawe, Litwinom dzieło polskiego kibica spodobało się.
Pierwsze reakcje Litwinów są… pozytywne. „Od strony artystycznej nie można powiedzieć, że to jest brzydkie”, „bardzo ładne, mam nadzieję, że to zostawimy”. https://t.co/PhpvBkMfTI
— Bałtycki Futbol (@baltycki_futbol) August 3, 2023
Koziołek nie został zamalowany przez zarządców stadionu i towarzyszył Poznaniakom w trakcie meczu.
Interakcje z Litwinami
Młyn Żalgirisu był liczniejszy niż zwykle, gdyż wsparli go kibice z koszykarskiej sekcji. Mój rozmówca szacuje go na mniej więcej 150 osób. Prowadzili doping, dobrze się bawili cały mecz, ale na trybunie zajmowanej przez sympatyków Kolejorza nie byli słyszalni. Sam stadion świecił pustkami. Na nieco ponad 15-tysięcznym obiekcie pojawiło się trochę ponad 5 tysięcy kibiców, wliczając w to fanów z Polski.
Żadnych zgrzytów między stronami nie było. „Uprzejmości” pojawiły się w dwóch przyśpiewkach: „jazda z k…”, oraz „gola, gola, gola, strzelcie k… gola”. Nie wynikało to jednak z żadnych zatargów, takie sformułowania padają na stadionach bez specjalnej przyczyny. Kto jest stałym bywalcem trybun ten wie.
Do ciekawej sytuacji doszło po zakończeniu meczu. Piłkarze Żalgirisu Kowno podeszli do swoich kibiców podziękować im za doping. Następnie udali się w tym samym celu pod… sektor fanów Lecha Poznań bijąc poznaniakom brawa. Fan Kolejorza z którym korespondowałem powiedział, że Lechici oczywiście odwdzięczyli się tym samym. Ten fakt dobitnie podkreśla jak bardzo ten wyjazd różni się od pełnej emocji wycieczki do Wilna 10 lat temu.
Kibiców Lecha Poznań w następnej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji czeka wyprawa na Słowację. Rywalem Kolejorza będzie Spartak Trnawa, który pokonał łotewską FK Audę, i tym samym uniemożliwił fanom Lecha wycieczki do drugiego z trzech krajów bałtyckich.
foto główne: Żalgiris Kowno